Wiara czyni cuda...
Cześć , jestem Dośka i też jestem pielgrzymem ;D Nie wiem od czego zacząć więc chyba najlepiej zacznę od początku.
Pielgrzymka...hmmm...i co mnie do niej skłoniło? Szczerze mówiąc sama nie pamiętam kiedy wpadłam na pomysł żeby pójść na pielgrzymkę. W tym roku nazbierało się tyle spraw do przemyślenia i tyle intencji do Matki Bożej. że pójście było dla mnie oczywiste. Postanowienie to przyjęłam zdaje się w połowie roku szkolnego 2008/09. Myślałam że pójdę od Augustowa, ale niestety. W maju miałam operację i nie mogłam iść od początku. Widocznie tak miało być. Dojechałam do was 3 sierpnia do Winnicy ;] Przywitały mnie: Pauliny (dwie), Agnieszka i Edyta piosenką "Witamy cię Alleluja!..." ;]Od razu było raźniej po podróży ;] Pierwszymi nowo poznanymi osobami był Arek i Eryk (siemka ;) )
Pobudka o 5 rano to był dla mnie koszmar. Przed pielgrzymką myślałam, że nikt mnie nie dobudzi o tej porze, ale jednak chęć sprawdzenia jak to jest pielgrzymować była silniejsza niż moje zapotrzebowanie na śpik ;) Pierwszy dzień zaczął się deszczem. Tak myślałam,że jak przyjade to na pewno będzie padało. Wyruszyliśmy...dla mnie to był przełom... byłam tak podekscytowana że chciałam skakać i nie mogłam uwierzyć, że podjęłam się takiego wyzwania. Po przejściu tych trzydziestu paru kilometrów byłam pełna podziwu sobie, że aż tyle kilometrów przeszłam..haha to był dopiero początek ;] Bolały mnie nogi i dziwiłam się jak można po takiej trasie skakać i tańczyć (tu wielki podziw dla Pauliny, naprawdę wielki podziw) i grać jeszcze w Laurencję (jeśli dobrze pamiętam nazwe ;p ), po paru dniach okazało się, że i ja miałam siłę bawić się wspólnie pomimo wyczerpania ;] trzeci dzień był bardzo ciężki, pierwsze bąble (przekłute domowym sprzętem gospodarzy, którzy nas gościli). Podobno właśnie ten trzeci dzień miał być dniem załamania i wmawiania sobie że nie dam rady, ale w moim przypadku był to dzień czwarty. Płacz i zgrzytanie zębów...koszulka mokra od łez...no i pierwszy (i ostatni) podjazd trupiarą. To byl cios. ale jakoś to przeżyłam. musiałam. poza tym śpiew całej grupy był naprawdę pokrzepiający. Chwała wam za to. Kolejne dni były już takie, że poprostu trzeba iść, nie ma innego wyjścia. Ścięgna bolały bardzo, niestety (i tu podziękowania siostrom pielęgniarkom, które znosiły moje prośby typu "Mogłaby siostra dać maści?" albo "Można AULIN?" ;) ) Przedostatni dzień, kiedy weszliśmy na górkę z której było widać Częstochowę to było coś niesamowitego... myśl "to juz tak blisko" dodawała sił. A ostatni dzień to było dopiero coś... pomimo deszczu chciało się iść ,w pewnym momencie tak bardzo, że się zapomniałam i wyszłam przed proporzec i krzyż. Wejście na Jasną Górę...radość, płacz, podziękowania, ofiarowanie swoich trosk Matce Bożej, bez której pomocy nie dałabym rady dojść, przeprosiny, modlitwa...przebywanie na Jasnej Górze było tym bardziej radosne z moimi rodzicami.
Spostrzeżenia i podziękowania:
1) Bardzo było mi trudno przyzwyczaić się do zwracania się do siebie nawzajem: bracie, siostro. na pierwszym przystanku ktoś się zapytał: "siostro, która godzina?" pomyślałam sobie: "o co chodzili??" ale wraz z upływem czasu, poznawaniem ludzi, wędrowaniem z wami, którzy naprawdę byliście wspaniali przywykłam do zwrotów bracie, siostro (po pielgrzymce zdarzyło mi się parę razy tak zwrócić do osób nie z pielgrzymki ;p)
2) Wielkie Bóg zapłać dla wszystkich ludzi, którzy zechcieli gościć nas u siebie oraz którzy na przystankach obdarzali nas swoją dobrocią (tzw. "dobroczyńców dnia dzisiejszego" ;)). Gdybym nie poszła na pielgrzymkę trwałabym, w przekonaniu,że tak dobrych ludzi nie spotkamy w naszym kraju wielu. ten pogląd oczywiście się zmienił.
3) Wielkie dzięki dziewczynom muzycznym, które umilały nam czas swoim śpiewem i dzięki którym łatwiej było iść. Dzięki ;)
4) Chcę także podziękować ks.Radkowi za konferencje. Za własne wypowiedzi i za gości, którzy opowiadali nam swoje świadectwa. A propos świadectw, to bardzo dziękuję siostrze Bogusi, która zechciała nam opowiedzieć o sobie, o swoim pobycie w Medjugorie. Potwierdziła swoimi opowiadaniami, że "Wiara czyni cuda"
5) Przed pielgrzymką myślałam sobie: "różaniec 3 razy dziennie? nie, to nie możliwe" wydawało mi się to monotonne. Ale dla tych, którzy nie byli na pielgrzymce a mają taki dylemat mówię od razu. MODLITWA DODAJE JESZCZE WIĘCEJ SIŁY I CHĘCI DO PIELGRZYMOWANIA. Godzinki rano (wspaniała modlitwa, którą zazwyczaj przed pielgrzymką słyszałam w kapliczce obok mojego domu śpiewana przez starsze panie, jak się okazało ja też je umiem śpiewać i jest to naprawdę wspaniałe, kiedy wschodzi słońce a my, całą grupą śpiewamy tą melodię. No i nowa zwrotka brata Janusza ;] ), Msza św., różaniec (3 razy) i Koronka do Miłosierdzia Bożego (naprawdę cudowna melodia, przepiękna).
6) Świadectwo niewidomego brata Henryka było czymś niesamowitym. Dało mi to wiele do myślenia. Ludzie niepełnosprawni, którzy stracili tak wiele bardziej ufają Bogu niż wielu z nas, z naszych znajomych i najbliższych. Oni nie czują się pokrzywdzeni, ale dziękują Bogu, że to właśnie ich doświadcza. To jest coś pięknego. Czasem ludzie odchodzą od Pana Boga, bo coś im się nie udało, bo czegoś mają za mało.
Brat Henryk przytoczył przykład chłopaka, który był umierający i w momencie jego śmierci, jego własna matka była zajęta pracą, pędem życia codziennego zapominając o synu.Wszyscy powinni zastanowić się nad tym, co naprawdę jest w życiu ważne.
7) Dziękuje porządkowym, którzy dbali o nasze bezpieczeństwo. ;] Dzięki dla Wasila, który zechciał nas przeprowadzić przez ulicę na ogół bardzo często uczęszczaną, ale akurat wtedy nie przejeżdżało nic. ale i tak dzięki ;) (to było przy rozejściu się na kwatery ;))
8) Szczerze mówiąc, zawsze chciałam coś zrobić, aby jakoś uświadomić ludziom, że aborcja jest morderstwem. Teraz mogę zrobić to "coś" w postaci adopcji duchowej. Dziękuję za możliwość złożenia tego przyrzeczenia.
9) Dziękuję wszystkim osobom które mnie podnosiły na duchu.
Dziękuję wszystkim z was. Z całego serca dziękuję!!! ;)
Dominika