Idziemy na Syjon do Raju...
Powiem szczerze, że dość długo zastanawiałam się, czy napisać tu moje przemyślenia, czy też nie. Ogólnie jestem osobą zamkniętą i otwarcie się przed kimś sprawia mi małą trudność. No,ale się zdecydowałam :)
Zaczynając od początku...
Na pielgrzymkę miałam iść już od kilku lat, bo moje rodzeństwo chodziło i opowiadało mi, jak to jest wspaniale. Oczywiście za każdym razem coś mi wypadało, a to nie mam z kim iść, a to praca... Jednak w tym roku ułożyłam sobie tak czas, żeby móc pójść w upragnioną drogę. I tak 22 lipca byłam już w Sejnach. W sumie to nic nie wiedziałam, co mam wziąć, o której wyjeżdżamy itd. No ale kilka spotkań z Eweliną i z ks. Piotrkiem(naszym pielgrzymkowym pilotem:D) i już mniej więcej byłam zorientowana. Nie chciało mi się iść, naprawdę mi się nie chciało. Przez ostatnie 6 tygodni przed pielgrzymką musiałam wstawać z rana i siedzieć do późnych godzin w pracy, praktycznie zero relaksu i ta myśl, że na pielgrzymce będzie to samo...pobudki o 4,5,6 nad ranem. Lenistwo moje dawało się we znaki. Chciałam się po prostu po byczyć, w końcu wakacje. Ale wiedziałam, czułam, że jak się nie zmuszę do pójścia, to będę żałować. I żałowałabym.
Przez pierwsze kilka(2?) dni nie mogłam się wczuć w atmosferę, bo jak już wcześniej napisałam, jestem osobą raczej zamkniętą i nieufną, a przynajmniej po powrocie z Anglii taka byłam :) Ale później zaczęło się wszystko zmieniać. Zaczęłam poznawać ludzi, rozmawiać z nimi i z Bogiem, bawić się. Mimo tego, że znałam już tylu ludzi i byłam z nimi zżyta, to jednak powiedzenie świadectwa o moim tacie sprawiło mi trudność. Wiem, że nie było tego słychać, ani widać. Ale jeśli bym nie powiedziała tego z uśmiechem na twarzy, to bym się popłakała, a nie lubię płakać publicznie... Nigdy jeszcze nie mówiłam o takich ważnych dla mnie sprawach tylu osobom naraz, tym razem powiedziałam, bo czułam, że to świadectwo, fakt, że modlitwa naprawdę działa cuda, może komuś pomóc. To dzięki Wam się na to zdobyłam, gdyby byli inni ludzie, na pewno nie odważyłabym się.
Te 17 dni to były naprawdę wspaniałe i głębokie rekolekcje, dzięki tej pielgrzymce zrozumiałam i nauczyłam się kilku rzeczy, zyskałam wartościowe znajomości, urosłam duchowo. "Już teraz we mnie kwitną Twe ogrody."-mogę powiedzieć śmiało, że zaczynają kwitnąć coraz bardziej :)
I na pewno z łatwością doszlibyśmy w takim składzie nawet na Syjon! Nie zapomnę tańczenia na postojach i słoneczek hehe. Wiara naprawdę czyni cuda! Dziękuję Wam, naprawdę Wam dziękuję, bo to w końcu wszyscy razem stworzyliśmy taką ciepłą atmosferę, siostry, bracia, klerycy i oczywiście nasz kochany ks. Przewodnik.
Tyle jeszcze chciałoby się napisać, ale wiem, że jak "wczuję się w rolę" to mogę pisać i pisać, a przynudzać nikogo nie chcę :D :)
Jeszcze raz Bóg zapłać, naprawdę Bóg zapłać. ;) :)
Ola z Sejn