Augustów - kocham to miasto
Szedłem, któregoś pięknego popołudnia pustą i samotną drogą. Rozważałem wtedy słowa mojego Ks. Proboszcza, że już po raz XIII organizowana jest piesza pielgrzymka z Ełku na Jasną Górę do Częstochowy. Zastanawiałem się, czy ja jako młody człowiek, który nigdy w tak daleką i samotną podróż, z daleka od rodziców, rodzeństwa i przyjaciół nigdy się nie wybierał poradzi sobie. Bałem się iść. Znałem zaledwie dwie osoby, które wędrowały do tronu Czarnej Madonny z Augustowa, a którzy to jak co roku przechodzili przez moją miejscowość i spożywali obiad: panią Krystynę, która okazała się pielgrzymkową „ciocią” oraz siostrę Alicję. To one zawsze namawiały mnie abym przyłączył się do nich i abym szedł z nimi. Ja nigdy się nie godziłem. Po prostu bałem się. A w tym roku, kiedy rozważałem sobie te słowa i zachętę Księdza, przypomniałem słowa cioci Krystyny: „idziesz z nami?”. Moje serce lękało się. Bałem się, że sobie nie poradzę. Pamiętam wtedy, że po długiej wędrówce trafiłem na przydrożną kapliczkę z figurą Matki Bożej. Powiedziałem wtedy sobie w sercu głośno i wyraźnie „Maryjo pomóż wybrać”. Na odpowiedź nie musiałem czekać długo. Na drugi dzień, gdy wstałem powiedziałem mamie, że chcę iść na pielgrzymkę do Częstochowy. Od razu się zgodziła. Namawiała mnie żebym wyszedł z Ełku, ale ja stanowczo mówiłem że wolę iść z Wiśniowa, razem z Augustowem. Nie wiem czemu tak powiedziałem!
I się stało 27 lipca 2005 roku wyszedłem razem z grupą pątników z mojej rodzinnej miejscowości. Pamiętam, że odprowadzała mnie cała moja rodzina. Płakali wszyscy. Także i ja. Mama mówił, że jak nie dam rady iść, żebym zadzwonił to przyjadą po mnie. Ale na szczęście nie było potrzeba. Zanim wyszliśmy z Wiśniowa poznałem już kilku chłopaków…chyba byli to Maciek i Adam Karpiński…pamiętam że pomogli mi razem z ciocią Krysią przetrwać te pierwsze dni wędrowania…
Potem była XIV, XVI i wreszcie tego roczna XVII PP Ełk – Jasna Góra. Tu już inaczej potoczyły się moje losy. Znałem bardzo wielu ludzi z poprzednich pielgrzymek. Poznałem również wielu nowych, wspaniałych pątników. Z wieloma utrzymuje kontakt. Gdy wróciłem do domu moi rodzice spytali się jak było? Odpowiedziałem im: było zajeb…..Po raz pierwszy była tak rozśpiewana grupa. Dużo tańczyliśmy i zamieniliśmy ponure wędrowanie w super rekolekcje w drodze, gdzie było dużo zabawy i śmiechu pomimo naszego zmęczenia. Nie zapomnę pięknego „nurkowania” naszego kleryka Arka na żużlu. Nie zapomnę kwatery w Płuszycach, gdzie nie mieliśmy wraz z braćmi łazienki, a wanna była bardziej brudna od moich nóg…Wreszcie nie zapomnę chrapania Dizla i naszego tańca „uuuu, aaaa”.
Każdy zapewne z nas otrzymał takie pytanie: co przyniosła mi ta pielgrzymka? Jakie dała owoce? Otóż w moim przypadku przyniosła i dała mi bardzo wiele. Pomimo tego że umocniłem moją wiarę, nadzieję i miłość do bliźniego poznałem bardziej samego siebie. Wiem co muszę w swym życiu zmienić i nad czym popracować. Jak każdy z Was wie szedłem na tej pielgrzymce po raz pierwszy jak kleryk. Dzięki tej „funkcji” mogłem zrozumieć i poznać na czym polega praca księdza w czasie takich rekolekcji. Dzięki tej pielgrzymce i dzięki życzliwości wielu ludzi, których spotkałem na swojej drodze – nie tylko pątników, a także mieszkańców, którzy przyjęli mnie pod swój dach i karmili mnie (surowym kurczakiem i zbyt mocno przypieprzonymi flaczkami) zrozumiałem, że dobrze wybrałem, aby kroczyć drogą Chrystusa i być Jego uczniem. To tu umocniłem swoje powołanie i zrozumiałem, że pielgrzymka to nie tylko chodzenie z miejscowości do miejscowości ale przede wszystkim wędrowanie z Panem Bogiem do Jego Matki Maryi. To piękne przeżywanie każdego dnia. Zrozumiałem, że każdy cierpienie jakie doznałem w czasie tej pielgrzymki to cierpienie które mogę oddać w ręce mojej Matki, a która pomoże mi je przezwyciężyć. Nie piszę tego o tak bo jestem klerykiem. Pisze to jako chłopak pochodzący z małej wiejskiej miejscowości, a który odkrył w swoim sercu iskierkę, która jest moim powołaniem.
Wielu z Was pytało się mnie: „czemu akurat grupa augustowska?” – odpowiedź jest prosta: dzięki tej grupie poznałem wielu wspaniałych ludzi, a niektórzy z nich dzisiaj są moimi przyjaciółmi. To ta grupa przyjęła mnie pod swoje skrzydła pięć lat temu i dopilnowała abym im nie uciekł. Po prostu AUGUSTÓW KOCHAM TO MIASTO.
Przemek z Wiśniowa Ełckiego